W sobotę 14 września członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego Oddział w Garwolinie uczestniczyli w manifestacji zorganizowanej przez trzy centrale związkowe: Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, Forum Związków Zawodowych, NSZZ Solidarność.

 

 

BIULETYN WEWNĘTRZNY

Związek Nauczycielstwa Polskiego

znp1.jpg


Przygotowano dnia:
16 września 2013
Przegląd wiadomości 16.09.2013

Związek Nauczycielstwa Polskiego

16.9.2013
Starzy i młodzi, robotnicy, nauczyciele, rolnicy i przedsiębiorcy w wielkiej, spokojnej demonstracji powiedzieli politykom: „Dość!”
16.9.2013   Dziennik Polski str. 3 Kraj   Związek Nauczycielstwa Polskiego

Eksperci: to sukces związków 4
16.9.2013   Gazeta Lubuska str. 10 Kraj   Związek Nauczycielstwa Polskiego

Powstaje leksykon absolwentów państwowego Liceum Pedagogicznego w Nowej Soli 5
16.9.2013   Gazeta Lubuska str. 5 Nowa Sól   Związek Nauczycielstwa Polskiego


Krótko 5
16.9.2013   Gazeta Współczesna str. 3 Łomżyńska   Związek Nauczycielstwa Polskiego

Związkowcy: ostatnie ostrzeżenie dla rządu Tuska 5
16.9.2013   Nowa Trybuna Opolska str. 2 Ogólnopolskie dni protestu   Związek Nauczycielstwa Polskiego

Cicha przystań w budżetówce? 7
16.9.2013   Polska Dziennik Łódzki str. 1 Praca   Związek Nauczycielstwa Polskiego

100 tys. osób manifestowało w stolicy 8
16.9.2013   Polska Gazeta Wrocławska str. 10 Fakty   Związek Nauczycielstwa Polskiego

14.9.2013
Nauczycielscy związkowcy chcą głowy wiceministra 8
14.9.2013 Głos Pomorza str. 3 Koszalin   Związek Nauczycielstwa Polskiego

Nie zabrali z dróg na szkołę 9
14.9.2013 Głos Pomorza str. 4 Koszalin   Związek Nauczycielstwa Polskiego

13.9.2013
ZNP rozlicza za chaos w Dąbkach 10
13.9.2013 Kurier Szczeciński str. 4   Związek Nauczycielstwa Polskiego


Związek Nauczycielstwa Polskiego

16.9.2013


Starzy i młodzi, robotnicy, nauczyciele, rolnicy i przedsiębiorcy w wielkiej, spokojnej demonstracji powiedzieli politykom: „Dość!”
16.9.2013 Dziennik Polski str. 3 Kraj
Dorota Stec-Fus   Związek Nauczycielstwa Polskiego


POLITYKA. Sobotnia manifestacja w Warszawie, będąca kulminacją trwającego od środy ogólnopolskiego protestu związków zawodowych przeciwko polityce rządu, okazała się największą demonstracją od 1989 roku. Według organizatorów uczestniczyło w niej blisko 200 tys. osób, stołeczny ratusz mówi o 100 tys. Autokary z demonstrantami ze wszystkich regionów Polski dojeżdżały do Warszawy od wczesnych godzin rannych. Z Małopolski przyjechało co najmniej 40 autobusów, wielu mieszkańców naszego regionu dotarło pociągiem.
Była to pierwsza w historii manifestacja zorganizowana wspólnie przez 3 największe centrale związkowe: NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych (FZZ). Ale organizatorzy zaprosili wszystkich, którzy czują się lekceważeni przez rząd. Dlatego dołączyli przedstawiciele kilkudziesięciu innych organizacji, m.in. Kluby „Gazety Polskiej”, ZNP, ok. 20 związków branżowych. - Tylko solidarną walką możemy obalić ten rząd, który zajmuje się wyłącznie sobą - mówił reporterce „DP” młody tarnowianin, ojciec dwojga dzieci, który od roku bezskutecznie poszukuje stałej pracy.
Na rondzie de Gaulle’a ok. godz. 11 był już nieprzebrany, „uzbrojony” w gwizdki, trąbki i bębny tłum ludzi, nad którymi powiewały tysiące wielobarwnych flag związkowych i narodowych. „Donek z Bronkiem to jest zgraja i z narodu robią jaja,” „PKL i Kasprowy sprzedali, a górali oszukali”, „Idziemy po was” - to przykłady napisów na transparentach, przygotowanych przez protestujących.
Swoje niezadowolenie z polityki rządu demonstrowali przedstawiciele wielu grup społecznych, zawodowych i wiekowych. - Przyjechałem, bo ten rząd doprowadził mnie do bankructwa - przedsiębiorca z Wałbrzycha ze łzami w oczach opowiadał reporterce „DP” historię upadku swej firmy.
Na rondzie organizatorzy przygotowali nagrodzony długimi brawami hapening: występ „cyrku Donalda Tuska”, w którym wzięli udział młodzi ludzie w kostiumach małp i maskach z wizerunkami ministrów.
Ok. godz. 12 czoło pochodu ruszyło w stronę placu Zamkowego. Otwierała go platforma, wioząca styropianową, pomalowaną na złoty kolor figurę Donalda Tuska w peruwiańskiej czapce i z piłką pod pachą. U stóp umieszczono wieniec z napisem: „za elastyczny czas pracy”.
Kiedy tłum, skandujący „Złodzieje, złodzieje!” oraz „Nie pozwolimy na budowanie Polski bez obywateli!”, przesuwał się Krakowskim Przedmieściem, przedstawiciele związkowców złożyli petycję w Pałacu Prezydenckim. Zaapelowali do Bronisława Komorowskiego, by włączył się w rozwiązanie konfliktu z rządem i pomógł w przywróceniu rzeczywistego dialogu społecznego. Sławomir Rybicki, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta, przyjmując petycję, podkreślał, że cieszy go pokojowy charakter demonstracji, i zapewnił o gotowości prezydenta do rozmów.
Kiedy czoło pochodu dotarło na plac Zamkowy, gdzie przemawiali liderzy związkowi, ostatni z manifestujących byli jeszcze na placu Trzech Krzyży. Wszyscy mogli jednak oglądać przebieg demonstracji dzięki ustawionym na trasie telebimom.
Szefowie związków, widząc z trybuny wielotysięczne tłumy, nie kryli wzruszenia. - Jestem facetem, ale płakać mi się chce ze szczęścia, że wreszcie żeśmy się obudzili, jako Polacy, jako polscy pracownicy - powiedział przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. W swoim przemówieniu podkreślał, że trzeba położyć kres manipulacjom w budżecie i działaniom antypracowniczym. - Nadszedł ten czas. A ta siła, którą pokazujemy dzisiaj, jest siłą pokojową. Przyjechaliśmy tutaj wykrzyczeć: dość lekceważenia. Czy płaca minimalna na poziomie 1600 zł to gwiazdka z nieba? Coraz więcej osób jest wykluczonych społecznie i nie może związać końca z końcem - wołał Duda. Zapowiedział walkę o ustanowienie prawa, według którego rząd będzie musiał przeprowadzić referendum, jeśli pod wnioskiem podpisze się co najmniej 500 tys. osób. - Dziś rząd dostaje ostatnie ostrzeżenie. Jeśli nie wyciągnie wniosków, zablokujemy cały kraj - grzmiał Jan Guz, przewodniczący OPZZ. A Tadeusz Chwałka, szef FZZ, mówił: - Zebraliśmy się po to, by powiedzieć temu rządowi, że mamy go powoli dosyć.
Na koniec głos zabrał Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników. - Przed demonstracją przybył do nas Donald Tusk i obiecywał dla Śląska miliony. Chciał nas przekupić, byśmy tu nie przyjeżdżali. Stało się inaczej.

Rząd musi być kontrolowany przez społeczeństwo. Dlatego będziemy walczyć o obligatoryjne referenda.
Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”
Eksperci: to sukces związków
16.9.2013 Gazeta Lubuska str. 10 Kraj
Związek Nauczycielstwa Polskiego
WARSZAWA
Sobotnia demonstracja to otwarcie sezonu trudnych dla premiera zdarzeń - oceniają specjaliści. W antyrządowych protestach udział wzięło ponad 70 tysięcy osób.

Razem silni w obronie praw pracowniczych, Pracownik to nie towar, Dziś Platformę zatopimy, a Donalda pogonimy! - to główne hasła demonstracji przeciwko polityce rządu. Była to kulminacja trwających od środy Ogólnopolskich Dni Protestu.
Według stołecznego ratusza manifestacje zgromadziły 100 tys. osób. Sami organizatorzy mówili o prawie 200 tys., natomiast nieoficjalne informacje ze służb porządkowych wskazywały na ponad 70 tys. osób. Manifestacje odbywały się pod hasłem „Dość lekceważenia społeczeństwa”. Zorganizowały je NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Pochód Solidarności wyruszył sprzed Sejmu, gdzie od środy było związkowe miasteczko namiotowe (związkowcy uprzątnęli je po południu); demonstracja OPZZ zaczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki, a FZZ - przed Stadionem Narodowym. Organizatorzy zaprosili wszystkich, którzy czują się lekceważeni przez rząd, dlatego do pochodów przyłączyły się m.in. Kluby „Gazety Polskiej”, członkowie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza”. Do akcji włączyły się również inne związki zawodowe, np. ZNP i Samoobrona, a także kilkanaście związków branżowych. Grupy spotkały się na rondzie de Gaulle’a, skąd ruszyły na pl. Zamkowy, gdzie przemawiali liderzy związkowi.
- Przyjechaliśmy tutaj wykrzyczeć: dość lekceważenia polskich pracowników - mówił przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. Nawoływał do rozpoczęcia akcji zbierania podpisów pod rozwiązaniem parlamentu, bo obecni posłowie i senatorowie już nic nowego nie wymyślą. Parlamentarzystów nazwał cieniasami legislacyjnymi.

Opinie
prof. Henryk Domański z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN: - Związkowcy odnieśli sukces, ponieważ na sobotnią manifestację zmobilizowali tak dużą grupę demonstrantów, do tej pory to się nie zdarzało. W zachowaniach manifestantów było widać świadomość tego, że rząd musi się liczyć z oporem społecznym i to jest dobry element demokracji. To będzie dobrze działało na funkcjonowanie naszej sceny politycznej. Te protesty, jeżeli obrady Komisji Trójstronnej zostaną wznowione, pozwolą związkom wrócić z twarzą do tego stołu.
Aleksander Smolar, politolog: - Na władzę wywierana jest ostatnio stała presja, która prawdopodobnie będzie się wzmacniała. Manifestacje są w jakimś sensie otwarciem tego sezonu. Związkowcy potrafili zorganizować demonstrację, która jest wydarzeniem. To, co obserwowałem, było spokojne i godne. Przy okazji niezależność zademonstrował szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda, który był oskarżany ostatnio o to, że za bardzo utożsamił się z PiS. Pokazał, że jest w stanie rozmawiać z każdym i z każdym przeciwko władzy demonstrować, w tym wypadku również z OPZZ i z ludźmi z SLD.
dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan: - Postulaty związkowców są nieodpowiedzialne. Mają prawo protestować, ale niech coś zaproponują. Nie wolno wylewać dziecka z kąpielą. Likwidacja tzw. elastycznego czasu pracy czy zwiększenie płacy minimalnej, doprowadziłoby do większego bezrobocia w kraju.
Wojciech Warski, Business Centre Club: - Związkowcy powinni mówić o konkretach, nie o ideologii. To związkowcy nie chcą podjąć rozmów z organizacjami pracodawców i rządem.

Opis zdjęcia| Związki domagają się rzeczywistego dialogu społecznego w ramach Komisji Trójstronnej (bo dotąd był on ich zdaniem pozorowany) oraz odwołania ministra pracy i przewodniczącego komisji Władysława Kosiniaka-Kamysza. Chcą też wycofania zmian w kodeksie pracy. Trzy centrale związkowe chcą też większych wydatków na pomoc bezrobotnym.


Powstaje leksykon absolwentów państwowego Liceum Pedagogicznego w Nowej Soli
16.9.2013 Gazeta Lubuska str. 5 Nowa Sól
cs Związek Nauczycielstwa Polskiego


NOWA SÓL

W gronie absolwentów Państwowego Liceum Pedagogicznego (1946-1970) powstał zespół redakcyjny, który zamierza wydać „Leksykon absolwentów”. Dlatego zwraca się więc on z prośbą do wszystkich osób, które ukończyły szkołę o wszelkie materiały, które pomogą stworzyć potrzebne biogramy oraz wzięcie udziału w ankiecie (jest ona dostępna na „Naszej Klasie” - lubuskie - Nowa Sól - Liceum Profilowane - Liceum Pedagogiczne).
Adres: ZNP, ul. Parafialna 4, 67-100 Nowa Sól, tel. 607 376 226 lub 503 072 401. Ambicją zespołów redakcyjnego jest, żeby publikacja ta była gotowa na najbliższy czwarty już zjazd absolwentów PLP.

Krótko
16.9.2013 Gazeta Współczesna str. 3 Łomżyńska
lis Związek Nauczycielstwa Polskiego


Warszawa
Związek Nauczycielstwa Polskiego oddział w Łomży razem ze związkowcami z całej Polski brał udział w sobotniej manifestacji w Warszawie. Pracownicy oświaty zrzeszeni w ZNP wyrazili swoje niezadowoleni z bieżącej sytuacji w oświacie. ZNP wielokrotnie zwracał uwagę m.in. na: - działania MEN na rzecz komercjalizacji i prywatyzacji edukacji i wychowania i brak spójnej polityki rządu wobec tysięcy nauczycieli tracących pracę. (fot. ZNP Łomża).

Łomża
Trwają prace przy budowie przejazdu przez ul. Sikorskiego na wysokości galerii handlowej Veneda. Po zakończeniu robót łatwiej będzie dojechać do domów położonych między aleją Legionów a ul. Zawadzką. Kierowcy jadący od al. Legionów aby dostać się do domów położonych po drugiej stronie ul. Sikorskiego musieli dojeżdżać i zawracać na przelocie umiejscowionym na wysokości ul. Starej lub też jechać aż do Ronda im. Witolda Lutosławskiego. To powodowało, że szczególnie w godzinach szczytu, powstawały w tym rejonie korki. Powstający właśnie na wysokości galerii handlowej ma rozwiązać ten problem i skrócić kierowcom drogę przejazdu na drugą stronę.
- Inwestycja realizowana jest przez inwestora galerii handlowej w ramach dostosowania układu komunikacyjnego do obsługi galerii - informuje Anna Sobocińska, rzecznik Urzędu Miasta Łomża. - Są to dodatkowe prace prowadzone na prośbę Urzędu Miasta Łomża.

Związkowcy: ostatnie ostrzeżenie dla rządu Tuska
16.9.2013 Nowa Trybuna Opolska str. 2 Ogólnopolskie dni protestu
PAP, RUD Związek Nauczycielstwa Polskiego


PROTEST. Około 100 tysięcy osób przeszło w sobotę ulicami Warszawy, by zaprotestować przeciwko polityce rządu wobec ludzi pracy. Szli pod hasłem „Dość lekceważenia społeczeństwa!”.

„Razem silni w obronie praw pracowniczych”, „Pracownik to nie towar”, „Dziś Platformę zatopimy, a Donalda pogonimy!” - pod takimi hasłami tysiące ludzi demonstrowało w sobotę w stolicy przeciwko polityce rządu. Była to kulminacja trwających od środy „Ogólnopolskich Dni Protestu”.
Według stołecznego ratusza manifestacje zgromadziły 100 tys. osób.
Manifestacje odbywały się pod hasłem „Dość lekceważenia społeczeństwa”. Zorganizowały je NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Pochód Solidarności wyruszył sprzed Sejmu, gdzie od środy było związkowe miasteczko namiotowe (związkowcy uprzątnęli je po południu); demonstracja OPZZ zaczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki, a FZZ - przed Stadionem Narodowym.
Organizatorzy zaprosili wszystkich, którzy czują się lekceważeni przez rząd, dlatego do pochodów przyłączyły się m.in. Kluby „Gazety Polskiej”, członkowie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza”. Do akcji włączyły się również inne związki zawodowe, np. ZNP i Samoobrona, a także kilkanaście związków branżowych. Grupy spotkały się na rondzie de Gaulle’a, skąd ruszyły na pl. Zamkowy, gdzie przemawiali liderzy związkowi. - Przyjechaliśmy tutaj wykrzyczeć: „Dość lekceważenia polskich pracowników!” - mówił przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda. Nawoływał do rozpoczęcia akcji zbierania podpisów pod żądaniem rozwiązania parlamentu, bo obecni posłowie i senatorowie „już nic nowego nie wymyślą”. - Demokracja dla nas, dla zwykłych obywateli, jest raz na cztery lata, jak mamy iść, wrzucić kartkę do urny. Mamy być tylko bydłem wyborczym, a później mamy siedzieć cicho i się nie odzywać - wołał szef „S”.
Piotr Duda zauważył, że oprócz pracujących na manifestację przybyli też pracodawcy i przedsiębiorcy - „wszyscy ci, którzy czują się lekceważeni”. - Jesteśmy tu dzisiaj również w imieniu polskich przedsiębiorców i pracodawców, tych, którzy mówią: panie przewodniczący, my jesteśmy frajerami, bo przegrywamy kolejne przetargi zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych - tylko dlatego, że przestrzegamy prawa pracy, ustawy o związkach zawodowych, ustawy o funduszu socjalnym. A wygrywają złodziejaszki, podstawione słupy, którzy potem zatrudniają pracowników na czarno, a rząd nic z tym nie robi - mówił.
- Dziś rząd dostaje ostatnie ostrzeżenie, jeśli nie wyciągnie wniosków, zablokujemy cały kraj - wołał natomiast z trybuny przewodniczący OPZZ Jan Guz. - Wspólnym głosem wołamy: „nie” dla takiej władzy, stop umowom śmieciowym, stop okradaniu narodu - podkreślał. - Będziemy przeciwnikami każdej władzy, jeśli nie będzie rządziła w imieniu narodu - dodał.
- Na śmietnik historii wyrzucimy tę władzę, która będzie robiła zamach na prawa związkowe - wołał szef OPZZ. - Nie pozwolimy rzucić się na kolana, wstaniemy, tak jak niejednokrotnie w historii stawaliśmy do walki i do boju. - Zebraliśmy się po to, aby powiedzieć temu rządowi, że mamy go powoli dosyć, że nie będziemy dłużej tolerować sposobu traktowania ludzi pracy i obywateli - mówił natomiast lider Forum Związków Zawodowych Tadeusz Chwałka.
- Cieszę się, że dziś jesteśmy tu wszyscy, że trzy centrale razem postanowiły temu rządowi powiedzieć: dość takiej polityki, pokazać, że nic o nas bez nas. Jesteśmy obywatelami tego kraju i nie pozwolimy na traktowanie nas jak ludzi, którzy mają tylko produkować, pracować i nie upominać się o swoje prawa.
Chwałka podkreślał, że dzięki wspólnemu działaniu trzech frakcji związków zawodowych protestujący zmienią sposób prowadzenia polityki przez rząd. - Jesteśmy razem i razem będziemy bronić praw pracowniczych i praw obywatelskich - zaznaczył.
W rozmowie z dziennikarzami wszyscy trzej liderzy powtórzyli, że nie będą uczestniczyć w pracach Komisji Trójstronnej, dopóki jej szefem będzie minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Duda, pytany o możliwość dialogu dwustronnego z pracodawcami, powiedział tylko: „na manifestacji była okazja do dialogu, nie przyszli”.
Szefowie central zapowiedzieli kolejne spotkania międzyzwiązkowego komitetu protestacyjnego.
- Teraz damy sobie tydzień oddechu po sobotniej demonstracji, zobaczymy, co się po niej stanie. A potem będziemy robić kolejne akcje - powiedział Chwałka.
- Jeśli nie będzie dialogu, dobrych rozwiązań, to może dobrym pomysłem jest, by zablokować wszystkie drogi i lotniska w Polsce - mówił Guz.
- Ten wielki tłum dziś w Warszawie, tę manifestację dedykuję tym wszystkim, którzy nas krytykowali. Ludzie jechali tu przez całą noc, niektórzy są od środy. Zrobili to, bo tak chce Chwałka, Guz czy Duda? Nie, przyjechali dla siebie, bo chcą rozwiązać swoje problemy. Chcą żyć lepiej w swoim kraju. Jeśli ta władza będzie dalej szła w złym kierunku, to ta śnieżna kula już ruszyła, już jej nikt nie zatrzyma - przekonywał przewodniczący Duda.
Szef „S” zapowiedział, że po Polsce będzie jeździł bus „z panem premierem na zewnątrz złotym, a w środku pustym”, czyli ze styropianowym pomnikiem premiera, który stał w miasteczku związkowym i był wieziony na czele pochodu. Pomnik będzie odwiedzał lokalne społeczności - szczególnie te, gdzie zamknięto zakłady pracy, gdzie pracy nie ma.
Manifestanci złożyli petycję w Pałacu Prezydenckim. Odebrał ją zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Sławomir Rybicki. Związkowcy zaapelowali, by prezydent Bronisław Komorowski włączył się w rozwiązanie konfliktu z rządem i podjął wysiłek na rzecz odbudowania dialogu społecznego. Poprosili też o działania na rzecz przywrócenia realnego, a nie - jak stwierdzają - pozorowanego dialogu społecznego w Polsce.
Podczas spotkania ze związkowcami Rybicki podkreślił, że prezydenta cieszy pokojowy charakter demonstracji. Po spotkaniu, które było częściowo zamknięte dla mediów, związkowcy mówili dziennikarzom, że Rybicki zapewnił ich o gotowości prezydenta do rozmów tak, aby dialog społeczny „mógł na nowo zafunkcjonować”. Związkowcom chodzi o wycofanie się rządu z pomysłu elastycznego czasu pracy w obecnej formie, która pozbawia pracowników jakichkolwiek gwarancji płacy i pracy, a wszelkie przywileje z nim związane pozostawia po stronie pracodawców. Związkowcy krytykują też przedłużenie wieku emerytalnego do 67 lat bez uwzględnienia jakichkolwiek uwag przedstawicieli pracowników (np. rozwiązań niemieckich, gdzie po 40 latach pracy niezależnie od wieku każdy idzie na zasłużoną emeryturę). Chcą też podniesienia płacy minimalnej do 1720 zł, bo jest ona dziś jedną z najniższych w Unii w porównaniu ze średnimi zarobkami.

Przewodniczący Piotr Duda zaapelował o zbieranie podpisów pod obywatelskim wnioskiem o odwołanie obecnego parlamentu.

Opis zdjęcia| Na czele pochodu związkowcy wieźli złoty pomnik Donalda Tuska. Szef Solidarności zapowiedział, że będzie on teraz jeździł po Polsce i odwiedzał lokalne społeczności.


Cicha przystań w budżetówce?
16.9.2013 Polska Dziennik Łódzki str. 1 Praca
AG Związek Nauczycielstwa Polskiego


Płace
W sektorze publicznym płacą lepiej niż w prywatnym.

Praca w budżetówce jako szczyt marzeń? W czasach kryzysu i szybującego bezrobocia wśród młodych - jak najbardziej tak. Preferencje osób poszukujących zatrudnienia mają swoje twarde, ekonomiczne uzasadnienie - w sektorze publicznym zarobki są statystycznie większe. W rzeczywistości jednak w budżetówce wcale nie jest tak różowo. Przynajmniej nie wszędzie.
Dane Głównego Urzędu Statystycznego nie pozostawiają wątpliwości: w sektorze publicznym płacą lepiej. Jak wynika z danych opublikowanych przez GUS, przeciętne wynagrodzenie w I kwartale 2013 roku w sektorze publicznym wynosiło 4.655 złotych brutto (wraz z nagrodami rocznymi), natomiast w prywatnym mniej, bo tylko 3.741 zł. brutto.
Praca w budżetówce ma także inne zalety - z reguły jest bardziej stabilna niż ta w sektorze prywatnym. Dodatkowym atutem jest fakt, że o ile zarobki u „prywaciarza” reguluje rynek, to w przypadku publicznych stanowisk pensję są często gwarantowane przez odpowiednie ustawy. A te trudno przecież ad hoc zmienić.
Pewność zatrudnienia to w trudnych czasach bardzo pożądany stan. Jednak warto zaznaczyć, że czasem bywa ona złudna - wystarczy spojrzeć na nauczycieli. Z powodu niżu demograficznego zamykane są odziały klas i ubywa etatów dla belfrów. Efekt? Według Związku Nauczycielstwa Polskiego, pracę stracić może nawet około 10 tysięcy nauczycieli.
Średnie zarobki w budżetówce budzą zazdrość osób zatrudnionych w prywatnym sektorze. Warto jednak pamiętać, że także w publicznym sektorze mamy do czynienia z rozpiętością zarobków, a co za tym idzie, nie wszyscy mogą liczyć wysokie pensje.
Według analizy sporządzonej przez Sedlak&Sedlak, w 2012 roku we względnie najlepszej sytuacji byli pracownicy służb mundurowych: mediana ich zarobków wynosiła 3.645 zł brutto. Wśród tych służb najlepiej wiedzie się celnikom (mediana wynagrodzeń przekracza 5 tys. brutto), a najgorzej straży miejskiej (mediana nie przekracza 3 tys. zł. brutto). Znacznie gorzej jest już w branży oświatowej (mediana zarobków: 3.090 zł brutto), a także w służbie zdrowia, gdzie mediana zarobków wynosi zaledwie 2.800 zł brutto. Oczywiście na spore zarobki mogą liczyć prezesi spółek i osoby na kierowniczych stanowiskach; szeregowi pracownicy muszą zadowolić się odpowiednio mniejszymi pensjami.
Choć praca w budżetówce nie zawsze jest dobrze wynagradzana, to uchodzi za spokojniejszą i bardziej pewną. W sektorze prywatnym normą jest ścisłe rozliczanie z zadań i efektywności. Jednak z drugiej strony - nie ma co ukrywać: prywatny sektor bardziej sprzyja rozwojowi zawodowemu i szybkiej karierze. Prywatni przedsiębiorcy muszą ze sobą konkurować, są zatem zainteresowani inwestowaniem w umiejętności pracowników i podnoszeniem rentowności.
- Pracownicy, zwłaszcza ci zatrudnieni w branży informatycznej, mogą liczyć nie tylko na duże zarobki, ale i wzięcie udziału w realizacji prestiżowych projektów - mówi Dariusz Jarczyński, dyrektor operacyjny Prime Soft Polska. - Konkurencyjność wśród prywatnych firm jest na tyle wysoka, że na porządku dziennym jest np. finansowanie zatrudnionym kursów doszkalających czy studiów podyplomowych - dodaje Jarczyński.
Co w tej sytuacji powinni zrobić ci, którzy szukają pracy? Smutna prawda jest taka, że nie zawsze mają oni wybór - o pracę jest trudno. To, czy pracodawcą będzie państwo czy przedsiębiorcą, jest często kwestią drugorzędną. Ważne, aby już pracując starać się jak najlepiej wykorzystać sytuację i rozwijać swoje kompetencje. Jak mówi stare powiedzenie: nie masz wpływu na kierunek wiatru, ale zawsze możesz odpowiednio ustawić żagle. I dopłynąć do celu.

Opis zdjęcia| Ubywa młodzieży, więc ubywa też etatów dla nauczycieli.

100 tys. osób manifestowało w stolicy
16.9.2013 Polska Gazeta Wrocławska str. 10 Fakty
Wiktor Porembski Związek Nauczycielstwa Polskiego


Koniec czterodniowych protestów w stolicy, zorganizowanych przez największe centrale związkowe.

„Razem silni w obronie praw pracowniczych”, „Pracownik to nie towar”, „Dziś Platformę zatopimy, a Donalda pogonimy!” - pod takimi hasłami tysiące ludzi demonstrowało w sobotę w Warszawie przeciwko polityce rządu. Była to kulminacja trwających od środy Ogólnopolskich Dni Protestu.
Według stołecznego ratusza, manifestacje zgromadziły ok. 100 tys. osób. Sami organizatorzy mówili o prawie 200 tys.
Manifestacje zorganizowały wspólnie Solidarność, OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Pochód Solidarności wyruszył sprzed Sejmu, gdzie od środy było związkowe miasteczko namiotowe. Demonstracja OPZZ zaczęła się przed Pałacem Kultury i Nauki, zaś FZZ - przed Stadionem Narodowym. Organizatorzy zaprosili wszystkich, którzy się czują lekceważeni przez rząd, dlatego do pochodów przyłączyły się m.in. kluby „Gazety Polskiej”. Do akcji włączyły się również inne związki zawodowe, np. ZNP i Samoobrona, a także kilkanaście związków branżowych. Grupy spotkały się na rondzie de Gaulle’a, skąd ruszyły na pl. Zamkowy, gdzie przemawiali liderzy związkowi.
- Przyjechaliśmy tutaj wykrzyczeć: dość lekceważenia polskich pracowników! - mówił przewodniczący Solidarności Piotr Duda.
Nawoływał do rozpoczęcia akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o rozwiązanie parlamentu, bo obecni posłowie i senatorowie „już nic nowego nie wymyślą”. Parlamentarzystów nazwał „cieniasami legislacyjnymi”. - Demokracja dla nas, dla zwykłych obywateli, jest raz na cztery lata, jak mamy iść wrzucić kartkę do urny. Mamy być tylko bydłem wyborczym, a później mamy siedzieć cicho i się nie odzywać! - wołał szef Solidarności.
Według niego na manifestację przybyli też pracodawcy i przedsiębiorcy. - Jesteśmy tu dzisiaj w imieniu polskich przedsiębiorców i pracodawców, tych, którzy mówią: panie przewodniczący, my jesteśmy frajerami, bo przegrywamy kolejne przetargi zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych tylko dlatego, że przestrzegamy prawa pracy, ustawy o związkach zawodowych, ustawy o funduszu socjalnym. A wygrywają złodziejaszki, a potem zatrudniają pracowników na czarno, a rząd nic z tym nie robi - mówił Duda.
- Na śmietnik historii wyrzucimy tę władzę, która będzie robiła zamach na prawa związkowe - wołał z kolei Jan Guz, szef OPZZ. - Nie pozwolimy rzucić się na kolana. Wstaniemy, tak jak niejednokrotnie w historii stawaliśmy do walki i do boju.
Było głośno. Słychać było trąbki, gwizdki, bębny, wybuchy petard i wycie syren alarmowych. Kolorowo było od związkowych flag i odblaskowych kamizelek oraz flag narodowych i branżowych. Niektórzy z uczestników demonstracji mieli nałożone na twarze papierowe maski Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego, nieśli też maczugi i kosy postawione na sztorc.
Pochód Solidarności otwierał pozłacany styropianowy pomnik premiera Donalda Tuska wieziony na platformie, pod którym znalazł się wieniec z napisem: „Za elastyczny kodeks pracy”.

Opis zdjęcia| Demonstracje były głośne, ale obyło się bez incydentów.
Autor zdjęcia| PAP/Jakub Kamiński


14.9.2013


Nauczycielscy związkowcy chcą głowy wiceministra
14.9.2013 Głos Pomorza str. 3 Koszalin
Marzena Sutryk Związek Nauczycielstwa Polskiego


Wracamy Do Tematu
Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego chce odwołania Przemysława Krzyżanowskiego ze stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Co na to wiceminister z Koszalina?

Informowaliśmy wczoraj o tym, że ZNP na czele z jego prezesem Sławomirem Broniarzem domaga się od premiera, by ten odwołał Przemysława Krzyżanowskiego z funkcji wiceministra. Przemysław Krzyżanowski to były wiceprezydent Koszalina.
Zarzuty płynące ze strony ZNP koncentrują się wokół dwóch spraw - konfliktu dotyczącego likwidacji szkoły w Dąbkach, a więc w naszym regionie, oraz szkoły w gminie Leśniowcie w województwie lubelskim.
„Brak decyzji wiceministra Krzyżanowskiego wobec działań Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty spowodował, że do dnia dzisiejszego (12 września) w szkołach w Dąbkach nie ma dyrektorów, a osoby powołane w sposób niezgodny z prawem (niebędące nauczycielami tych szkół) do pełnienia ich obowiązków nie realizują tych zadań. Organizacją pracy szkoły zajmuje się kierownik gospodarczy, uczniowie nie realizują zajęć z niektórych przedmiotów, a warunki nauki nie spełniają określonych prawem wymagań BHP.” - czytamy we wniosku ZNP skierowanym do premiera. „Wymienione wyżej fakty były doskonale znane wiceministrowi Krzyżanowskiemu, który zapewniał nas wielokrotnie, że problemy zostaną szybko rozwiązane, przede wszystkim w interesie uczniów. Tak się jednak nie stało. (...) Jesteśmy przekonani, że odwołanie pana Przemysława Krzyżanowskiego z funkcji podsekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i powołanie na jego miejsce osoby, która zagwarantuje zakończenie trwającego bezprawia w gminach Leśniowice i Dąbki, pozwoli odbudować wiarę w prawidłowe funkcjonowanie państwa prawa.”
Tyle ZNP. Jak to komentuje wiceminister Przemysław Krzyżanowski? Przyznaje, że jest mocno zaskoczony stanowiskiem ZNP. - Sprawa szkoły w Dąbkach, z uwagi na to, że jestem związany z regionem koszalińskim, jest mi bardzo bliska - mówi Przemysław Krzyżanowski. - Od samego początku zaangażowałem się osobiście w ten temat, byłem w kontakcie z nauczycielami i organizatorami protestu, przedstawicielami ZNP. I od początku mówiłem, że ta szkoła jest zbyt duża, aby ją likwidować. Nadzór pedagogiczny też był tego zdania i negatywnie zaopiniował uchwały Rady Gminy, wojewoda uchylił te uchwały. Ale to wójt i samorząd gminy jest organem prowadzącym dla tej placówki i to w rękach samorządowców są narzędzia, by to uporządkować. MEN od początku krytycznie podchodzi do polityki prowadzonej przez wójta w tej sprawie. Chciałem rozmawiać z wójtem o tym, ale on nie był zainteresowany, nie znalazł czasu. W szkole było kilka kontroli z kuratorium, za tym poszło 12 zaleceń, do których organ prowadzący, jakim jest samorząd, musi się zastosować w trybie natychmiastowym. Tak więc, ja ze swojej strony zrobiłem to, co mogłem w ramach obowiązującego prawa. Dlatego tym bardziej nie rozumiem i dziwi mnie stanowisko ZNP i jej prezesa.
Decyzja w sprawie wiceministra jest teraz w rękach premiera.

O sprawie dotyczącej Dąbek czytaj na stronie 4.

Opis zdjęcia| - Jestem mocno zaskoczony stanowiskiem ZNP - mówi Przemysław Krzyżanowski.
Fot. Radosław Koleśnik

Nie zabrali z dróg na szkołę
14.9.2013 Głos Pomorza str. 4 Koszalin
(NAG) Związek Nauczycielstwa Polskiego


Gmina Darłowo
Brakuje pieniędzy na utrzymanie szkół w Dąbkach. Na razie jednak bez zmian w budżecie.

Wczoraj w gminie Darłowo odbyła się nadzwyczajna sesja rady Gminy. Na niej znów pojawił się temat szkół w Dąbkach, bo radni mieli przesuwać pieniądze z remontów dróg na potrzeby właśnie tej szkoły. Chodzi o 475 tysięcy złotych, których może zabraknąć na wynagrodzenia nauczycieli, pracowników administracji i obsługi. - Planując budżet zakładaliśmy, że od września funkcjonować będzie tańsza szkoła społeczna. Tak się jednak nie stało. W Dąbkach powstały dwie szkoły, pieniędzy na ich działalność starczyło do września, a do końca roku kalendarzowego jeszcze droga daleka. Stąd musieliśmy znaleźć w budżecie dodatkowe pieniądze. Zaproponowałem, by przesunąć potrzebną kwotę z puli na remonty dróg - mówił nam jeszcze przed sesją wójt gminy Darłowo Franciszek Kupracz i podkreślił po raz kolejny, że żadnych zmian w Dąbkach już nie planuje. - Rozmawialiśmy nawet w czwartek z przedstawicielami nauczycieli i kuratorium. Do porozumienia pewnie jeszcze dość daleko, ale myślę, że powoli wszystko w Dąbkach wróci do normy - dodał Franciszek Kupracz.
Na propozycję wójta nie zgodzili się jednak radni, którzy aż 13 głosami przeciw odrzucili propozycję zmian w budżecie gminy. - Sam wnioskowałem o to, by odrzucić tę uchwałę. Nie może być tak, że od 3 lat walczymy o więcej pieniędzy na remonty dróg, po czym w ostatniej chwili z tego rezygnujemy - mówi Jarosław Michalski, przewodniczący Rady Gminy Darłowo. - Jest jeszcze czas, by pieniędzy na szkołę w Dąbkach poszukać gdzie indziej - dodał.
Przypomnijmy. Od 1 września w Dąbkach działa osobno Szkoła Podstawowa i osobno Gimnazjum. Rodzice twierdzą, że w szkole panuje chaos i bałagan organizacyjny, a odwołania wójta domaga się Związek Nauczycielstwa Polskiego.


13.9.2013


ZNP rozlicza za chaos w Dąbkach

13.9.2013 Kurier Szczeciński str. 4
(m) Związek Nauczycielstwa Polskiego


Szkoła Podstawowa i Gimnazjum w Dąbkach wciąż pod lupą nie tylko społecznych kontrolerów. W czwartek (12 bm.) Związek Nauczycielstwa Polskiego, który wcześniej żądał głowy wójta gminy Darłowo Franciszka Kupracza, złożył wniosek o odwołanie wiceministra edukacji Przemysława Krzyżanowskiego.
ZNP uważa, że wiceminister Krzyżanowski, odpowiedzialny w Ministerstwie Edukacji Narodowej za współpracę z samorządami terytorialnymi, nie podjął działań zmierzających do uporządkowania sytuacji związanej z wielomiesięcznym chaosem w szkole w Dąbkach. Podkreśla, że ta sytuacja obrazuje brak nadzoru państwa nad edukacją i jest przykładem na ciche przyzwolenie resortu na łamanie prawa.
W uzasadnieniu czytamy m.in.: „Brak decyzji wiceministra Krzyżanowskiego wobec działań Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty spowodował, że do dnia dzisiejszego (12 września) w szkołach w Dąbkach nie ma dyrektorów, a osoby powołane w sposób niezgodny z prawem (niebędące nauczycielami tych szkół) do pełnienia ich obowiązków - nie realizują tych zadań. Organizacją pracy szkoły zajmuje się kierownik gospodarczy, uczniowie nie realizują zajęć z niektórych przedmiotów, a warunki nauki nie spełniają określonych prawem wymagań bhp. (…) Mimo kolejnych interwencji ZNP u ministra, wojewodów, kuratorów oświaty, problemy te cały czas są aktualne, czego skutki odczuwają przede wszystkim uczniowie i pracownicy szkół. Co więcej, nauczyciele szkół w Dąbkach są mobbingowani przez pracowników Kuratorium Oświaty w Szczecinie (miało to miejsce 11 września)”.